Mogliśmy zacząć nowy sezon A-klasy od sprawienia wielkiej sensacji. Prowadziliśmy z Górnikiem Bobrowniki Śląskie 2:1. Mecz lepiej nie mógł się ułożyć, ale... jeden z głównych kandydatów do spadku dał nam kolejną lekcję pokory. Sytuacja na tyle się odwróciła, że przegraliśmy 2:6.
W słoneczne, a nawet bardzo, sobotnie popołudnie przyszło nam rywalizować z aspirującym do awansu zespołem Górnika Bobrowniki Śląskie. Była to kolejka inaugurująca sezon 2015/2016 na boiskach bytomskiej A-klasy. Jak to z pierwszymi kolejkami bywa nikt do końca nie wiedział czego się spodziewać.
Zaczynamy mecz. Trochę walki w środku pola, trochę spokojnego rozgrywania, i pach, pach, pach - trzy podania po ziemi i boczny pomocnik idealnie obsłużony pakuje piłkę obok bezradnego Wiśniewskiego. Naprawdę ładna bramka, a nam pozostaje gonić wynik.
Kolejne minuty to raczej nieśmiałe próby z naszej strony i kilka lepszych akcji gospodarzy, w których bardzo dobrze broni Wiśniewski lub rywale pudłują. Mimo wszystko poza katastrofalną główką z pięciu metrów obrońcy Górnika (po naszym nie mniej katastrofalnym kryciu) nie były to jakieś wybitne sytuacje. Z przodu próbujemy odpowiedzieć głównie dośrodkowaniami z boków boiska, ale mnóstwo z nich pada łupem bramkarza. Jedyną godną uwagi sytuacją było dogranie Barańskiego do Pytlika, a temu drugiemu zabrakło większego buta żeby wpakować piłkę do siatki.
Wreszcie krótkie podanie Mazurkiewicza do Jeżyckiego, a ten kopnął z dalszej odległości i przepięknym strzałem zaskoczył bramkarza gospodarzy. Chwilę później schodzimy na przerwę.
Po niej bierzemy się do pracy. Podanie do Barańskiego, którego pierwszy strzał zdołał zablokować obrońca, jednak drugi okazał się zaskakujący nie tylko dla tego obrońcy, ale też bramkarza i przy słupku futbolówka wpada do siatki. 2:1 dla nas i wydawało by się idealna sytuacja i wystarczy tylko mądrze pograć piłką zmuszając rywali do biegania, a samemu zyskując cenny czas.
Nic bardziej mylnego. Chwilę później szansę miał jeszcze co prawda Pytlik, ale po doskonałym podaniu ze środka pola za obronę zamiast przyjąć piłkę postanowił przedłużać ją głową. Chwilę później kilka błędów w naszej defensywie, nikt nie potrafi wybić porządnie piłki i zamiast prowadzić 3:1 remisujemy 2:2. Wartym odnotowania przy tym wyniku jest jeszcze dobry strzał Mazurkiewicza, który bramkarz Górnika wybił na rzut rożny. Następnie wrzutka z tego rożnego, piłka jest wybita na 16 metr, a tam uderza z powietrza Gwioździk jednak jego pierwszy strzał jest zblokowany, a dobitka leci daleko obok bramki.
Wreszcie następuje katastrofalne dla nas kilka minut, podczas których rywale wreszcie wykorzystują nasze fatalne błędy taktyczne (popełniane od początku meczu, po prostu do 60 minut starczyło zdrowia i siły do biegania żeby je niwelować) i dwukrotnie w sytuacji sam na sam pokonują Wiśniewskiego. Trzecia bramka to zbyt krótkie wyjście z szesnastki po wybitym rzucie rożnym, piłka wraca w pole karne, a tam napastnik gospodarzy po raz kolejny pokonuje Wiśnię.
Potem kilka fantastycznych interwencji Wiśni, kilka niecelnych strzałów graczy Górnika i wreszcie ostatnia bramka po kolejnym błędzie w ustawieniu. Dodać trzeba, że ostatnie 30 minut praktycznie snujemy się po boisku nie mając sił i pomysłu na sforsowanie obrony gospodarzy.
Podsumowując, wiemy gdzie tkwi błąd, a to już jakiś sukces, czy uda nam się go naprawić to już inna kwestia. Gospodarzom gratulujemy zwycięstwa i tylko szkoda że przy wyniku 2:1 nie zagraliśmy mądrzej i konsekwentniej, bo naprawdę była okazja dobrze wejść w ten sezon. A tak to pozostaje szukać punktów już za tydzień w pojedynku z Przyszłością Nowe Chechło.
Górnik Bobrowniki Śląskie - Nadzieja Bytom 6:2 (1:1)
Bramki: Chwolik 11, Dziuk 54, Kosak 66, 68, 72, Belik 83 - Jeżycki 42, Barański 46.
Górnik: Sebastian Frankiewicz - Karol Banaś, Manuel Chwolik, Janusz Duda, Piotr Dziuk, Daniel Kancel (55. Dariusz Woźnica), Dariusz Kosak (85. Łukasz Suder), Damian Matejczyk, Jan Sojka (55. Łukasz Mitas), Arkadiusz Ucieszyński, Sławomir Żydek (75. Tomasz Belik).
Nadzieja: Kamil Wiśniewski - Marek Musiał, Sławomir Marutschke, Michał Zawadzki - Patryk Gwioździk, Robert Czykiel (75. Damian Ciemięga), Robert Mazurkiewicz, Jakub Jeżycki, Paweł Wierzbowski (46. Martin Majchrzak) - Mariusz Barański (80. Aleksander Barlik), Adam Pytlik.
Żółte kartki: Ucieszyński - Barański, Pytlik.